Oświadczenie Wójta Gminy
Szanowni Państwo!
W związku z toczącą się w mediach publicznych dyskusją dotyczącą zagospodarowania terenu powojskowego zwanego „działką nr 180 w Janowie”, poniżej przedstawiam Państwu fakty dotyczące historii tego miejsca. Jednocześnie namawiam wszystkich z Państwa, którzy zabierają głos w tej sprawie do merytorycznych wypowiedzi popartych faktami, a nie domysłami i niedopowiedzeniami.
Agencja Mienia Wojskowego – prawo pierwokupu dla gminy
Podobnie, jak w przypadku Agencji Własności Rolnej Spółki Skarbu Państwa, która miała zbywać tereny po PGR, tak w latach 90-tych Agencja Mienia Wojskowego miała zajmować się zbywaniem gruntów po wojsku. W obydwu ustawach (dotyczących zbywania gruntów przez agencje rolną jak i wojskową) był zapis mówiący o tym , że samorządy mają prawo do preferencyjnego nabycia tych gruntów. W przypadku AWRSP w formie nieodpłatnego przekazania, a przypadku AMW prawa pierwokupu takich terenów. Takie rozwiązanie bardzo sprzyjało samorządom. Dzięki temu gmina pozyskała bardzo dużo gruntów od AWRSP (późniejszej Agencji Nieruchomości Rolnej, obecnie Krajowego Ośrodka Wspierania Rolnictwa) – byliśmy jednym z największych beneficjentów wśród okolicznych gmin. Podobne plany mieliśmy, co do terenu powojskowego o pow. 20 ha, planowaliśmy rewitalizację tego terenu i przywrócenie mu podobnej funkcji, jak pozostałej części Parku Leśnego Bemowo.
AMW organizowała wiele spotkań dotyczących takich terenów. Zgłosiłem na jednym z nich akces oraz wyraziłem chęć nabycia terenu znanego jako „działka 180 w Janowie” zgodnie z zapisami ustawy. Temat był szczególnie aktualny, ponieważ Polska aplikowała wtedy do Unii Europejskiej, a unijne środki na rewitalizację były znaczne. Gmina miała uprzywilejowaną pozycje w nabywaniu tych terenów.
Jednak AMW znalazła sposób na pozbawienie gminy prawa pierwokupu. Założono spółkę ze 100% udziałem, gdzie aportem wniesiono cały ten teren. Ustawa tego nie zabraniała. Zbywcą tego terenu była więc spółka, która nie była zobligowana stosować się do prawa pierwokupu przez gminę. Było to również zgodne z prawem. Dzięki temu fortelowi developer kupił ten teren kilkakrotnie taniej – pierwotna cena była bliska 9 mln złotych, a teren został sprzedany za 960 tys. złotych.
Nabycie działki przez developera
Nabywca-developer zachowywał się od tego momentu bardzo drapieżnie. Władze gminy, które straciły prawo pierwokupu oraz znały zaniżoną cenę transakcji porozumiały się ze starostą, a ten złożył zawiadomienie do prokuratury. W wyniku dochodzenia prokuratury skierowano sprawę do sądu karnego. Stawiane zarzuty dotyczyły nieprawidłowości w zbyciu nieruchomości ze strony agencji. Developer się wybronił, bo stwierdził że nic nie wiedział o nieprawidłowościach, ogłoszenie przeczytał w prasie, złożył ofertę kupna i teren kupił.
Od tego momentu developer rozpoczął bardzo agresywne działania, które miały na celu postawienie dużego osiedla. Władze gminy przeciwstawiły się temu z cała stanowczością, dokonując odpowiednich regulacji w dokumentach planistycznych. Developer walczył z tymi zapisami, podawał gminę do sądu. Sprawa przeszła wszystkie szczeble sądowe. Gmina sprawę wygrała, choć wymagało to wielkiego wysiłku. Trwało to kilka lat. Wcześniej przedstawicie developera uczestniczyli w posiedzeniach komisji oraz rady gminy, gdzie podnosili, że władze gminy działają przeciw interesowi publicznemu. Kilkuletnia kampania developerska była bardzo uciążliwa dla gminnych władz, ale w rezultacie zwyciężyliśmy.
Lata kolejne i budowa kliniki
Po przegranej sprawie developer przez długi czas nie nawiązywał z nami kontaktu. Do władz gminy wpływały często zapytania o zagospodarowanie tego terenu. Wreszcie pojawił się przedstawiciel inwestora, który nie miał w planach budowy osiedla, ale prywatnej kliniki. Była to prywatna firma zajmująca się usługami medycznymi. Zaproponował on budowę kliniki na części tego terenu. Wtedy nastąpił przełom. Podjąłem negocjacje zdając sobie sprawę, że jest to metoda na ostateczne uregulowanie należytego zagospodarowania tego terenu. Był możliwy uczciwy kompromis: budowa kliniki na 10% powierzchni pod kontrolą władz gminy oraz rewitalizacja pozostałej części tego terenu.
Przedstawiłem tę sprawę przewodniczącemu rady gminy, ten zwołał kilka posiedzeń komisji, a inwestor został poproszony o wstępne zaplanowanie inwestycji. Niestety inwestorski plan nie spełniał naszych wymagań, zawierał m.in. lądowisko dla helikopterów oraz budynków towarzyszących. Dlatego te elementy planu zostały odrzucone i w ostatecznym projekcie studium sporne elementy nie były już ujęte. Jednak sprawa zarówno lądowiska, jak i całej inwestycji wypłynęła w mediach, które rozpętały negatywną kampanię oraz tzw. czarny PR, w sprawę zaangażowały się najróżniejsze środowiska, był to wygodny temat do zdobycia taniej popularności. Niestety sprawę zakończyła się fiaskiem i sprawa pozostała otwartą.
Artykuł z Gazety Babickiej
W efekcie w 2017 r. popełniłem artykuł w Gazecie Babickiej. Przypomniałem w nim zasady, na jakich miała powstać klinika (2 ha „utwardzone”, 3 ha teren zielony wokół kliniki, pozostałe 15 ha przeznaczone na cele publiczne. Pomysł popierało wiele środowisk, m.in. przedstawiciele Kampinoskiego Parku Narodowego, Lasów Miejskich m.st. Warszawy, część leśników, którzy uważali, że teren ten dalej będzie przypominał zdegradowany nieużytek i będzie niebezpieczny dla mieszkańców (m.in. podwójne ogrodzenie z drutu kolczastego ukryte w krzewach). Podniosłem w artykule również temat silnego lobby developerskiego, które będzie miało ułatwione zadanie, ponieważ istnieje prawdopodobieństwo wprowadzenia przed wyborami w 2018 r. „Lex Developer”. Niestety po roku okazało się, że ta ustawa jest podpisana przez prezydenta i pozwala developerom zabudować ten teren w sposób bardzo intensywny– taki, z którym od samego początku walczyłem.
Obecna sytuacja jest taka, że grupa, która doprowadziła do tego, że budowa kliniki nie powiodła się, próbuje obarczyć mnie za ten stan w karygodny sposób. Moje podejście nie zmieniło się: przewidziałem ustawę „Lex developer”, od początku byłem przeciwny budowaniu tam osiedla mieszkaniowego oraz byłem (i nadal jestem) za rewitalizacją tego terenu. W efekcie zamiast 90% biologicznie czynnego terenu, może w tym miejscu powstać wielotysięczne osiedle. Do takich efektów prowadzi demagogia, kłamstwo i czarny PR.
Wójt Gminy Stare Babice
/-/ Krzysztof Turek
Stare Babice, 21 września 2018 r.
Załącznik
http://www.stare-babice.pl/sites/default/files/pliki/Gazeta/08_gb_08-9-2017.pdf