Życie jest darem…
WYWIAD z SERGIUSZEM SOBCZYKIEM
Sergiusz Sobczyk - reprezentant Polski w triathlonie na Mistrzostwach Świata - Australia 2016, od urodzenia mieszkaniec gminy Izabelin, chłopak z sąsiedztwa, absolwent AWF-u i nauczyciel wychowania fizycznego.
Dzięki wyrzeczeniom, sportowym ambicjom, systematyczności i wytrwałości osiągnął już sporo, mimo dość krótkiego stażu treningowego. Zapowiada, że będzie trenował bardzo intensywnie, aby osiągnąć poziom, który pozwoli mu rywalizować z najlepszymi w Polsce i na świecie na dystansach 1/2 Ironman oraz Ironman, by godnie reprezentować gminę Izabelin i Polskę.
Jest to cel, który oprócz przygotowania fizycznego i mentalnego wymaga sporego nakładu finansowego. Poszukuje sponsora – firmy, która wspomoże go w przygotowaniach oraz w organizacji wyjazdu do Australii. Jest to duże wyzwanie finansowe, bo z pewnością potrzebne będą nie tylko treningi, odżywki, ale również fizjoterapeuta, dietetyk, psycholog, być może masażysta. Wszystkich tych, którzy chcą wesprzeć Sergiusza w realizacji tego celu zapraszamy na portal PolakPotrafi.pl, gdzie przedstawia swój projekt i zbiera na niego pieniądze. Można także skontaktować się z redakcją. Osoby, które chciałyby śledzić jego przygotowania do tych zawodów zaprasza na swojego fan page’a na facebook’u.
Sergiusz, dlaczego akurat triathlon?
Sport był od zawsze pasją mojego życia. Jako dziecko, uczestniczyłem we wszystkich dodatkowych zajęciach sportowych. Oczywiście byłem zafascynowany piłką nożną i przez wiele lat trenowałem w gminnym klubie piłkarskim „Ryś Laski”. Jednak po pewnym czasie zauważyłem, że w tym sporcie nie wszystko zależy ode mnie, od mojej postawy, ambicji i poświęcenia na treningach. To sprawiło, iż idąc na studia zainteresowałem się sztukami walki, które zacząłem trenować. Uprawiałem tę dyscyplinę ponad 4 lata, zdobywając m.in. tytuł mistrza Polski klubów AZS w kickboxingu. Trenując sporty walki poznałem swój organizm na tyle dobrze, by stwierdzić, że jego mocną stroną jest wytrzymałość. Będąc jeszcze na studiach postanowiłem, że co roku będę szukał nowych sportowych wyzwań, stawiał sobie coraz wyżej poprzeczkę i brał udział w wydarzeniach, które pozostaną do końca życia w mojej pamięci. W ten sposób udało mi się przebiec maraton i przejechać rowerem polskie Wybrzeże. Zawsze podobało mi się też pływanie i ratownictwo wodne. Skończyłem kurs ratownika wodnego. W pewnym momencie to wszystko się połączyło w całość, więc wziąłem udział w triathlonie w zawodach w Polsce i absolutnie zakochałem się w tym sporcie. Triatlon wyzwala ogromne emocje, bo oprócz trzech znanym nam już konkurencjom dochodzą jeszcze strefy zmian pomiędzy tymi dyscyplinami (z pływania na rower i roweru na bieg), stres, dyscyplina, pytania czy oby na pewno jestem na to przygotowany.
Przypomnijmy czytelnikom, co to jest triathlon?
Triathlon to jest połączenie trzech dyscyplin sportu: pływania, jazdy na rowerze i biegania. Jest to sport dla każdego. Są różne dystanse np. 450 m pływania, 5 km biegu i 20 km roweru – dla ludzi, którzy zaczynają swoją przygodę ze sportem, czy typowych sprinterów. Potem można przejść do dłuższych dystansów, kończąc na dystansie Ironman czyli 3800 m pływania, 180 km roweru i 42,2 km biegu. Jest jeszcze dystans Ultra Man tj. 10 km pływania, 421 km roweru i podwójny maraton, jednak Ultraman to już bardziej walka o osiągnięcie, sam fakt zameldowania się na linii mety tego dystansu, niż rywalizacji z innymi zawodnikami.
Jak długo trenujesz ? jak wygląda codzienna rzeczywistość sportowca?
Sam triathlon zdecydowałem się trenować w momencie jak dowiedziałem się, ze istnieje dystans Ironman, czyli niewiele ponad rok temu. Trzeba powiedzieć, że triatlon ze względu na to, że de facto są to 3 dyscypliny sportowe jest wymagający, zabiera sporo czasu i kosztuje mnóstwo wyrzeczeń. Każdą wolną chwilę jaką mam, poświęcam na trening. Rano jeszcze przed pracą o godz. 6.00 idę na basen, a po wywiązaniu się z obowiązków zawodowych idę biegać albo pojeździć na rowerze. Czasem bywa tak, że kończę pracę o 22.00, ale gdy w moich planach był trening, to bezwzględnie idę go wykonać. To jest sport, dzięki któremu możemy się dowiedzieć bardzo wiele o sobie, czy oby na pewno jestem tą osobą, za którą się uważam. Czy nasza samodyscyplina i konsekwencja jest na właściwym poziomie. W życiu każdego sportowca bywają trudne chwile. Zimą kiedy za oknem jest ciemno, nie chce mi się wstawać, ale określiłem sobie cel, który mnie motywuje i pcha do działania. Dla mnie sport jest całym moim życiem, dlatego jest mi chyba trochę łatwiej. Nie wyobrażam sobie siebie jako osoby, która nie mogłaby go uprawiać.
Jak to się stało, że w tak krótkim czasie zaszedłeś tak daleko i dostałeś kwalifikacje na Mistrzostwa Świata w Australii w 2016 r na dystansie 1/2 Ironmana?
Sport i forma fizyczna były zawsze ważną częścią mojego życia. Trenując różne dyscypliny sportu, dawałem z siebie wszystko. Zaczynając przygodę z triathlonem nie zaczynałem od zera, tylko z wyższej półki. Zauważyłem, że moją mocną stroną jest wytrzymałość i wydolność organizmu. Po pierwszym Ironmanie na zawodach w Malborku postanowiłem, że wystartuję w kolejnym „królewskim” dystansie, ale najpierw bardzo solidnie się do niego przygotuję wg planu, pod okiem trenera. Rozpocząłem intensywne treningi triathlonowe, postawiłem sobie za cel poprawienie wyniku w przyszłym roku. W trakcie 10 miesięcy przygotowań, startowałem w kilku krótszych dystansach, zdobywając medale w swojej kategorii wiekowej, w tym brązowy medal w Mistrzostwach Polski w triathlonie na dystansie olimpijskim. Najważniejszym sprawdzianem, przed wrześniowym startem, ponownie w Malborku, był start w oficjalnej i pierwszej polskiej edycji triathlonowej „Ironman 70.3” w Gdyni. Zająłem tam 2 miejsce w swojej kategorii wiekowej na dystansie 1/2 Ironman, co dało mi kwalifikacje na Mistrzostwa Świata w Australii w 2016 roku na tym właśnie dystansie. Było to dla mnie sporym zaskoczeniem, ponieważ nie sądziłem, że na tak prestiżowej imprezie, uda mi się odnieść taki sukces! Jadąc tam myślałem, że ten start będzie formą przetarcia się i próby przed zawodami w Malborku. Okazało się, że moja forma fizyczna (po 2 tygodniowym obozie sportowym w Szklarskiej Porębie) była na tyle dobra, że udało mi się zajść tak daleko. Kiedy dowiedziałem się na mecie, że jestem drugi i to miejsce daje mi kwalifikacje na Mistrzostwa Świata, byłem w totalnym szoku. Dziś jak sobie przypomnę tamtą chwilę, to na całym ciele mam ciarki. Cały ten sezon uważam za bardzo udany. Miesiąc później, jeszcze większym zaskoczeniem było zdobycie 2 miejsca w triathlonie w Malborku na dystansie Ironman w kategorii open.
W jakim klubie trenujesz?
Przynależę do Progress Triathlon Team i jest to team założony m.in przez mojego przyjaciela Sebastiana Karasia, który dosłownie dwa tygodnie temu przepłynął wpław Kanał La Manche i tym samym pobił rekord Polski. Moim głównym trenerem jest jednak mój przyjaciel ze studiów Damian Rychlica. Razem z nim planujemy wszystkie starty i treningi na najbliższe miesiące.
Czego potrzebujesz, by osiągnąć swój cel?
Po pierwsze, to moja forma fizyczna. Wiem, że będę musiał trenować, ale wiem też, że jestem w stanie to zrobić. Inną kwestią są finanse, które mogą mnie bardzo ograniczyć. Na wyjazd do Australii będą potrzebne spore pieniądze. Na sam start, przelot, przewóz roweru, na przeżycie 2 tygodni przed zawodami w Australii, bo tyle też zajmie mi prawidłowa aklimatyzacja. Nie chciałbym, żeby moja ciężka wielomiesięczna praca poszła na marne tylko dlatego, że nie zdążyłem się zaklimatyzować w nowym miejscu. Do tego dochodzą kwestie sprzętu, przeglądów, wymiany różnych części. Mam tu na myśli np. rower, który wymaga wymiany układu napędowego, bo przy takiej ilości kilometrów jaką przejeżdżam, części szybko się zużywają. Niestety to wszystko kosztuje niemałe pieniądze. Oczywiście ja ze swojej kieszeni finansuję ile tylko się da, ale nie na wszystko mnie stać. Dlatego szukam sponsorów, którzy chcieliby mnie wspomóc, czy to w przygotowaniach, czy w przelocie, czy w samej imprezie. Ja ze swojej strony oferuję promocję – na czepku, rowerze, koszulce, na Fan Pagu. Jestem w trakcie zakładania profilu na portalu Polak Potrafi, na którym zamieszczam swój projekt, opowiadam ludziom, o co w nim chodzi i proszę o wsparcie finansowe. Mam nadzieję, że uda mi się zebrać przynajmniej część pieniędzy na Mistrzostwa Świata w Australii, by tam godnie reprezentować naszą Ojczyznę.
Jakie są Twoje marzenia?
Moje marzenia zawsze kręciły się wokół sportu. Od dziecka chciałem być sławnym sportowcem. Wyobrażałem sobie, że wychodząc na trening, ludzie będą mnie kojarzyli, rozpoznawali, a ja będę mógł im przekazywać swoją wiedzę i motywację. Wiem, że potrafię to robić i przynosi mi to ogromną radość i satysfakcję. Marzę o tym, by w sporcie zajść jak najdalej. Nie mówię o tym, by w przyszłym roku być mistrzem świata, ale wiem też, że nie przestanę trenować, nie osiądę na laurach. A to być może w przyszłości, pozwoli mi stanąć na podium w Mistrzostwach Świata. Chciałbym kiedyś przekazać mojej rodzinie, dzieciom, że moje życie miało sens, że go nie zmarnowałem, że wykorzystałem wszystkie dane mi szanse. Chciałbym być w porządku również przed samym sobą, przed swoim sumieniem i żyć ze świadomością, że robiłem to co kochałem, najlepiej jak się dało.
Jakie słabości ma Sergiusz Sobczyk?
Po starcie w Malborku stwierdziłem, że muszę popracować nad swoją głową. Muszę być maksymalnie skupiony i skoncentrowany od początku do samego końca, mimo wzrastającego bólu z każdym kolejnym kilometrem. Wiem, że dzięki temu będę wstanie motywować się do jeszcze większego wysiłku, nie rezygnując z walki mimo, że było tak blisko. Dlatego właśnie chciałbym popracować nad głową, by mówiła mi, że dam radę. W dłuższych dystansach triathlonowych, mówi się, że głowa jest najważniejsza, bo kwestie mięśniowe, wydolnościowe pozostają na drugim czy trzecim miejscu. I jeżeli głowa powie, że dasz radę, to całe ciało za nią pójdzie. Moją słabością są też słodycze, których czasami muszę przyznać, zjadam za dużo. Lubię też sobie pospać i choć mam w sobie ogromną samodyscyplinę, to czasem odpuszczam.
Jaka jest wartość przewodnia Twojego życia?
Dla mnie bardzo ważne jest, by wykorzystać życie najlepiej jak się da. Dziękuję Bogu, że jestem zdrowym, silnym mężczyzną i chciałbym się odwdzięczyć i nie zaprzepaścić tego życia. Wiem, że są osoby chore, niepełnosprawne i mimo swoich chęci nie mogą wykonywać pewnych rzeczy. Ja mam wszystko, a i tak czasami zdarza mi się narzekać. Dlatego chciałbym mieć czyste sumienie i wykorzystać dar życia najlepiej jak to tylko możliwe.
Co byś polecał dla osób początkujących, które chciałyby zacząć przygodę z triathlonem?
Polecałbym „nie podpalanie się”, tzn. mądre wykorzystanie swoich sił i motywacji. Często osoby zaczynające uprawiać jakiś sport, od razu trenują bardzo dużo, a to ich w krótkim czasie wypala, demotywuje i zniechęca. Na samym początku polecam wykonywać kilka treningów w tygodniu i nie tylko związanych z triathlonem, ale również z innymi dyscyplinami sportu, które lubimy. Na przykład pograć w piłkę nożną, siatkówkę, pojeździć na rolkach czy poboksować. Treningi powinny być dłuższe i spokojniejsze nie krótkie i intensywne. Najpierw musimy wypracować bazę tlenową, z której potem będziemy mogli rzeźbić naszą intensywność treningową. Podstawą jest znalezienie odpowiedniego celu, który będzie nas motywował do działania, nadawał sens temu co robimy. Ważna jest też świadomość naszego stanu zdrowia. By osoby, które zaczynają trenować nie robiły wszystkiego za wszelką cenę, tylko pamiętały o swoim zdrowiu, bo ono jest najważniejsze. Chciałbym jeszcze dodać, że jesteśmy ludźmi, którzy mogą naprawdę wiele zrobić. Dlatego nie ograniczajmy się, nie szukajmy wymówek, próbujmy podjąć każde wyzwanie, nie bójmy się, byśmy kiedyś mogli spojrzeć w swoje serce i powiedzieć, że mamy czyste sumienie. I to dotyczy całego naszego życia, a nie tylko sportu. Życie jest darem, ma być piękne i radosne, a my mamy być w nim szczęśliwi.
Dziękuję za rozmowę, życząc wytrwałości i miejsca na podium
Iwona Mazurek